Jak dzielić się pieniędzmi w nieformalnym związku
Miłość nie potrzebuje papierka - powie wielu. Współczesne związki coraz częściej przypominają układ partnerski oparty na uczuciu, wspólnych planach, a nie na urzędowych pieczątkach. Coraz więcej par decyduje się na życie razem bez ślubu. Dla wielu tak jest wygodniej, bo nie trzeba dzielić nazwiska, żeby dzielić życie.
Tylko czy to dobre rozwiązanie? Czy można równie łatwo podzielić rachunek za prąd? Koszty wakacji za granicą, albo co gorsza wspólny kredyt? Z jednej strony mamy romantyczny obraz związku: on gotuje, ona podlewa kwiaty, razem oglądają seriale i planują przyszłość.
A z drugiej strony, przychodzi życie. Codzienność, a z nią paragony, przelewy, faktury i te niezręczne pytania typu: "To na kogo bierzemy te zakupy?" albo "Kiedy Ty ostatnio coś wrzuciłeś do wspólnej puli?". Wiele osób żyjących w związkach nieformalnych zakłada, że jakoś to będzie. I że skoro jest dobrze, to nie trzeba o niczym rozmawiać. Tylko że finanse lubią ciszę, dopóki nie wybuchną i jedno z partnerów nie poczuje się wykorzystane. Dopóki nie pojawi się poważniejszy wydatek, albo gorzej - rozstanie.
Co się dzieje, gdy jedno włożyło więcej w wspólne życie, albo kupiło mieszkanie, do którego drugie się tylko "dołączyło"? A co jeśli ktoś wziął kredyt "dla nas", ale został z nim sam, bo druga strona zniknęła szybciej niż para z taniej komedii romantycznej?
W tym artykule zajmiemy się właśnie tą stroną miłości bez aktu ślubu. Tą mniej poetycką, ale za to bardziej życiową. Finanse w związku nieformalnym to temat, który budzi emocje, ale jeszcze częściej ... niezręczną ciszę. Bo jak rozmawiać o pieniądzach z kimś, z kim dzielisz łóżko, ale nie konto w banku? Czy trzeba spisywać umowy? A może wystarczy zaufanie i zdrowy rozsądek?
Postaramy się nie moralizować. Nie będziemy też namawiać nikogo do ślubu, konta oszczędnościowego ani do spisywania intercyzy na kartce z zeszytu. Pokażemy, co warto wiedzieć, żeby nie skończyć z sercem złamanym i portfelem pustym.
Razem, ale osobno - jak dzielić codzienne wydatki?
W wielu związkach nieformalnych pojawia się klasyczny dylemat: kto płaci za prąd, kto za internet, a kto kupuje podstawowe produkty? I czy naprawdę trzeba wszystko liczyć co do grosza? Zdarza się, że jedna osoba zarabia więcej, druga mniej, a mimo to obie korzystają z tego samego mieszkania, tych samych zakupów, wspólnych obiadów.
Niektórzy dzielą rachunki po połowie - równo i uczciwie. Inni ustalają proporcje według zarobków. Jeszcze inni prowadzą wspólny budżet domowy, do którego wpłacają określoną kwotę, a reszta pieniędzy zostaje im na własne potrzeby. To ostatnie rozwiązanie pozwala uniknąć kłótni o to, kto zjadł więcej albo kto zużywa więcej ciepłej wody. Wymaga jednak zaufania i odrobiny organizacji.
Wspólne konto w nieformalnym związku
Czy para żyjąca bez formalnego związku powinna zakładać wspólne konto? To zależy. W teorii - jasne, wygodne. Jedno konto, jeden przelew na czynsz, jedna karta płatnicza. A w praktyce? Kto odpowiada, jeśli jedna osoba wypłaci całą kasę i zniknie, albo zadłuży konto?
Banki zazwyczaj nie pytają o stan cywilny przy zakładaniu wspólnego konta. Możesz je założyć z kimkolwiek - partnerem, siostrą, nawet sąsiadem. Wspólna odpowiedzialność działa w dwie strony. Jeśli jedna osoba narobi długów, druga odpowiada solidarnie. A to już nie jest miłe, romantyczne ani zabawne.
Dlatego część par decyduje się na inne rozwiązanie - dwa osobne konta i jedno wspólne tylko do opłat. Taki kompromis między wygodą a ostrożnością. W ten sposób można płacić za mieszkanie, jedzenie czy wspólne wypady bez mieszania wszystkiego razem.
Zakupy na raty, wspólny kredyt - czy to dobry pomysł?
Wyobraź sobie, że mieszkacie razem od dwóch lat. Wszystko działa jak w zegarku. Wspólne śniadania, wieczorne filmy, a teraz jeszcze planujecie kupić pralkę, lodówkę albo nowy telewizor. Może nawet wszystko naraz i to na raty. A na kogo wziąć ten kredyt? Na Ciebie? Na partnera? A może jakoś razem?
W związkach nieformalnych nie ma żadnej automatycznej wspólnoty majątkowej. Nie ma ustawy, która Was zabezpieczy. Nie ma nic, co by mówiło, że jak jedno płaci, to drugie też zyskuje prawa do tego przedmiotu. Jeśli nie ma formalnych ustaleń to każdy zostaje z tym, co udowodni, że kupił.
Warto się więc zastanowić, czy przy bardzo drogich zakupach kredyt to na pewno najlepsze rozwiązanie. Czasem lepiej najpierw porozmawiać, może nawet odłożyć zakup, niż później żałować. A jeśli kredyt jednak wchodzi w grę, to rozważyć różne opcje. Można wziąć kredyt na dwie osoby, o ile bank na to pozwala. Albo jedna osoba zaciąga kredyt, a druga zostaje poręczycielem. To nie rozwiązuje wszystkich problemów, ale daje chociaż cień współodpowiedzialności.
Tylko że i tak nie rozwieje to najważniejszej wątpliwości: co będzie w razie rozstania? Bo nawet jeśli oboje płaciliście po równo, to formalnie właścicielem zostaje ten, kto podpisał umowę. A nieformalnie? Tu zaczynają się schody, bo trzeba dochodzić praw przed sądem. Udowadniać, kto ile dał, kto ile używał i co komu się należy.
Dlatego takie duże zakupy, choć kuszące mogą nie być najlepszym pomysłem w relacji, która formalnie nie istnieje. Im większy wydatek, tym większe ryzyko, że w razie kryzysu zostanie tylko poczucie straty. I rachunki do spłacenia.
Testament, darowizny, zabezpieczenia - pomyśl o przyszłych finansach partnera
To już temat, który wiele osób odkłada na później, albo nie chce o nim myśleć wcale. A warto, zwłaszcza jeśli jedna osoba kupiła mieszkanie, samochód, działkę i druga tam mieszka, korzysta, współdecyduje. Co się stanie, jeśli coś się stanie?
Bez testamentu partner nie dziedziczy po partnerze. Nawet jeśli razem mieszkaliście, spaliście w jednym łóżku i mieliście wspólnego zwierzaka. Spadek idzie do rodziny - rodziców, rodzeństwa, dzieci z poprzedniego związku.
Darowizna? Też nie zawsze chroni. Bo jeśli jest wysoka, mogą się upomnieć inni spadkobiercy. A jeśli partner zainwestował pieniądze w mieszkanie drugiej osoby? I nie ma umowy? W sądzie może być trudno coś udowodnić.
Dlatego lepiej to przewidzieć. Spisać testament, albo zawrzeć tzw. umowę o wspólnym pożyciu - nie jest to popularne, ale można. Są kancelarie, które pomagają przygotować taki dokument. Nie jest to tanie, ale w niektórych przypadkach może się bardzo opłacić.
Związek nieformalny a urząd skarbowy - co można, a czego nie można?
Na koniec coś, co interesuje wiele osób: podatki. Czy można rozliczać się razem? Odpowiedź: nie. W Polsce wspólne rozliczenie PIT przysługuje tylko małżonkom i samotnym rodzicom z dzieckiem. Partnerzy w związku nieformalnym nie mają takich przywilejów.
Nie można też bez problemu przekazywać sobie dużych kwot pieniędzy. Jeśli chcesz dać partnerowi 50 tysięcy złotych - formalnie to darowizna i trzeba to zgłosić do urzędu. A co jeśli tego nie zrobisz? Możesz zapłacić podatek plus karę. Oczywiście, większość osób nie zgłasza, ale to ryzyko.
A co z zakupami? Jeśli Ty płacisz za samochód, a partner go używa i zarejestrowany jest na niego, to znowu mogą pojawić się problemy. Zwłaszcza jeśli potem dojdzie do wypadku, sprzedaży albo ... rozstania. Wtedy zaczyna się gra dowodowa. A w sądzie liczy się nie to, co było "wasze", tylko to, co można udowodnić.
Związki nieformalne to wolność, bez papierów, ceremonii i formalności. Jednak jeśli chodzi o finanse, trochę tej formalności warto jednak zachować. Umowy, ustalenia, paragony, to nie jest dowód braku miłości. Można być romantycznym realistą, albo realistycznym romantykiem. Ważne, żeby nie być zaskoczonym wtedy, gdy serce powie "nie", a bank powie "spłać".
Masz ochotę na więcej? Zobacz, co jeszcze dla Ciebie przygotowaliśmy:
- Jak poprawić sobie humor bez wydawania pieniędzy
- Czy warto zakładać lokatę czy obligacje skarbowe?
- Czy jednoosobowa działalność gospodarcza to dobry wybór?
- Jak napisać CV dla ucznia bez doświadczenia?
- Karta kredytowa a debetowa? Jaka jest różnica?