Jakie sklepy stosują sztuczki by skłonić nas do kupna?
Czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się wejść do sklepu tylko po jedną rzecz, a wyjść z pełną torbą? Miała być bułka, a wyszło jak zawsze - batonik, kawa, nowy płyn do naczyń i świeca zapachowa w kształcie jeża. Skąd to się bierze? Przypadek? Oj, nie. Sklepy doskonale wiedzą, co robią. To nie jest chaotyczny układ półek ani przypadkowe ceny kończące się na 99 groszy. To wszystko to przemyślane sztuczki. Triki, sprytne haczyki, które mają jeden cel - sprawić, żebyś wydał więcej, niż planowałeś. A co lepsze zrobił to jeszcze z uśmiechem.
Niestety ale to często działa, a co najciekawsze podobno na zdecydowaną większość klientów. I to bez względu na wiek, płeć czy listę zakupów. Bo w tej grze nie chodzi o logikę, a o emocje, zmysły i małe manipulacje. Gotowy odkryć, jak to działa? No to lecimy!
Zapach w sklepie składnia do zakupów
Zapach w sklepie to coś więcej niż tylko miły dodatek, to część strategii sprzedażowej. I to całkiem sprytna, bo ludzie często kupują nie rozumem, ale ... nosem. Mózg uwielbia zapachy. Kojarzy je z emocjami, wspomnieniami, komfortem, a sklepy doskonale to wykorzystują.
Wchodzisz do piekarni i czujesz świeży chleb i pyszne bułki? Masz ochotę kupić, choć wcześniej nawet nie myślałeś o pieczywie. A co ciekawe w niektórych marketach ten zapach nie pochodzi z pieca, tylko z dyfuzora. Taka mała maszynka, która wypuszcza aromat i udaje piekarnię, a Ty dajesz się złapać.
W sklepach z odzieżą możesz poczuć delikatne perfumy. Eleganckie, albo takie "młodzieżowe", słodkie. Wszystko zależy od tego, do kogo kierowany jest towar, bo inny zapach działa na mamę szukającą sukienki, a inny na nastolatka polującego na bluzę.
W perfumeriach? Zanim jeszcze cokolwiek zobaczysz, już czujesz. To nie przypadek, że te zapachy "ciągną się" przez cały pasaż w galerii. Czasem nawet nie planujesz wejść ale nos mówi: "Ej, sprawdźmy, co to tak pachnie". I już jesteś w środku. Z drugiej strony perfumerie i tak najczęściej pachną niejako same od siebie gdy kienci używają dostępnych tam testerów. Podobno przyjemny zapach może zwiększyć chęć do zakupów nawet o 40%. To nie są drobne liczby, a potężna siła zapachu.
Więc następnym razem, gdy coś nagle wyda Ci się przytulne, domowe albo kuszące - zatrzymaj się na chwilę i zapytaj siebie: to naprawdę ja tego chcę, czy może mój nos został złapany na lep marketingu?
"Promocja" - czyli jak zmylić oczy i mózg
"Promocja" - czyli jak zmylić oczy i mózg? Oj, to klasyk - wielki napis, czerwony baner, cyfry z końcówką 99, i nagle czujesz, że musisz to mieć. Bo przecież okazja, przecież taniej! Ale ... czy na pewno?
Czasem promocja to tylko iluzja. Cena niby obniżona, ale wcześniej ... została podniesiona. Na chwilę, żeby teraz wyglądała na cudowną okazję. Co gorsza to działa, bo mózg reaguje szybciej niż logika. Widzi przecenę i cieszy się, zanim w ogóle sprawdzisz, ile to naprawdę kosztowało dzień wcześniej.
Inny trik? Zestawy "2+1 gratis". Myślisz, że oszczędzasz, ale jeśli nie potrzebujesz aż trzech opakowań to nie oszczędność, tylko wydatek (przy założeniu, że tego potem nie wykorzystasz). Sklep się cieszy bo sprzedał więcej, a Ty wracasz z zapasem na pół roku, który niejednemu ulegnie przedawnieniu. Dobrze jeśli jest to produkt z długim terminem przydatności, to wtedy rzeczywiście może być dobra promocja.
Jeszcze coś? Etykietki z cenami. Małe cyfry, dużo zer, a gdzieś w kącie "cena za 100 g". Jak coś kosztuje 3,99 zł za opakowanie, to brzmi lepiej niż 39,90 za kilogram. Choć to dokładnie to samo, ale tak łatwiej sprzedać.
A kolory? Czerwony i żółty to barwy, które przyciągają uwagę. Kojarzą się z okazją, z pośpiechem. Sklepy dobrze wiedzą, że jak zobaczysz taki baner, to choćbyś nie chciał - spojrzysz. Zatrzymasz się, a może nawet włożysz do koszyka.
Prawda jest taka: promocje działają nie dlatego, że są dobre, ale dlatego, że są sprytne. Grają na emocjach, na szybkim spojrzeniu i impulsie. I zanim się zorientujesz - już płacisz.
Ustawienie produktów - czyli wózek sterowany emocjami
W sklepie nic nie stoi przypadkiem. Każda półka, każdy regał, każdy zakręt, wszystko ma swój cel. I tym celem jesteś Ty, a raczej Twoje wybory.
Najdroższe produkty? Zawsze tam, gdzie patrzysz najczęściej czyli na wysokości oczu. No bo przecież nie będziesz się schylać ani wspinać, prawda? A jeśli jesteś rodzicem to zauważ, gdzie są cukierki i zabawki. Zgadza się - na wysokości wzroku dziecka. Tak, żeby mały łobuziak je od razu zauważył i żebyś usłyszał magiczne "Kupisz mi...?".
Tanie produkty? Owszem, też są, ale gdzie? Na dole. Musisz się po nie schylić, a czasem aż kucnąć. Mało komu się chce więc bierzesz to, co pod ręką, czyli drożej. I sklep się cieszy.
Są też tzw. "gorące strefy" - miejsca, gdzie klient zatrzymuje się najczęściej. Tam lądują produkty, które mają się szybko sprzedać. Nowości, hity, rzeczy z dużą marżą.
Nie zapominajmy też o końcówkach alejek - tam najczęściej lądują "okazje". Bo to miejsca, które mijasz zawsze i nawet jeśli nie planowałeś kupować chipsów to jednak spojrzałeś. I coś w środku mówi: "może jednak?"
Muzyka - czyli kupuj w rytmie melodii
Dźwięki w sklepie to nie tylko tło, ale też narzędzie. Takie ciche, niewinne ale bardzo skuteczne. Zauważyłeś, że w sklepie najczęściej zawsze coś gra? Czasem spokojna melodia, czasem wesoły rytm, ale prawie nigdy przypadkowo. Gdy leci wolna, relaksująca muzyka - robisz zakupy wolniej. A im wolniej chodzisz tym więcej zobaczysz itym więcej możesz wrzucić do koszyka.
Są też sklepy, które dobierają muzykę do rodzaju produktów. W drogerii może lecieć coś eleganckiego, spokojnego. W sklepie z ubraniami dla młodzieży? Coś na topie, żeby było modnie i pasowało do klimatu, abyś miał wrażenie, że jesteś "u siebie". Więc następnym razem, gdy noga zacznie Ci sama podrygiwać przy półce zastanów się, czy to Ty wybierasz rytm, czy rytm wybiera Ciebie?
Wielkie wózki
Wielkie wózki - przypadek? Ależ skąd! To kolejny sprytny trik, który ma jeden cel: sprawić, żebyś kupił więcej. Dużo więcej, bo im większy wózek, tym bardziej pusty się wydaje. Nawet jeśli masz już w nim pięć rzeczy, a skoro wygląda na pusty, to coś Ci podpowiada: "Wrzuć jeszcze coś, przecież nic tu nie ma!". I wrzucasz.
Kiedyś wózki były mniejsze, ale z czasem rosły. Dlaczego? Bo badania wykazały, że powiększenie wózka może zwiększyć zakupy. Czujesz się niezręcznie, pchając ogromny wózek z jednym chlebem? Dlatego często dodajesz coś jeszcze, żeby wyglądało, że "robisz konkretne zakupy", a sklep się cieszy, bo każda dodatkowa rzecz to dodatkowy zysk. Teraz już wiesz, jak działa ten wielki, niewinny pojazd. Więc następnym razem ... może wystarczy mały koszyk?
Podsumujmy
Sklepy są sprytne i to bardzo. Wiesz, na co uważać, czy to oznacza, że masz unikać promocji, zapachów czy muzyki? Nie, ale warto być świadomym. Wchodzisz do sklepu? Weź listę. Nie daj się złapać na czerwone napisy i kuszące aromaty. Zwróć uwagę, co wkładasz do koszyka i czemu akurat to. Może nie potrzebujesz trzeciego opakowania ciastek, tylko dałeś się złapać na "3 za 2"?
Świadomy klient to rzadki klient, ale za to szczęśliwszy i z większym budżetem na coś fajniejszego niż nadmiarowe batony.
Zostań z nami na dłużej, inne artykuły też są ciekawe:
- Jak założyć własną firmę - poradnik dla początkujących
- Najczęstsze błędy początkujących przedsiębiorców
- Czy płatność BLIKIEM jest bezpieczna?
- Jak oszczędzać prąd w prosty sposób?
- Jak poprawić sobie humor bez wydawania pieniędzy