Rankingi

dziwnie wysoki rachunek - licznik prądu

Co robić gdy otrzymasz wysoki rachunek np. za prąd?

 

Każdy z nas miał kiedyś ten moment. Otwierasz skrzynkę pocztową tą naziemną lub internetową, tudzież aplikację, a tam ... rachunek tak wysoki, że przez chwilę zastanawiasz się, czy nie opłacasz właśnie oświetlenia jakiegoś pałacu. Serce szybciej bije, oddech przyspiesza, ręka drży "To jakiś błąd!", krzyczysz do siebie (albo do rachunku).

A może jednak nie? Może faktycznie tyle zużyłeś? Może ktoś inny zużył za Ciebie? A może licznik oszalał? Nie panikuj. Zanim pójdziesz protestować pod siedzibą zakładu energetycznego z transparentem "Stop cenom jak z kosmosu", przeczytaj ten tekst. Może uratuje Cię przed nadpłatą, albo przed publicznym załamaniem nerwowym.

 

Sprawdź, czy to nie żart… a potem sprawdź jeszcze raz

Otwierasz skrzynkę, a tam rachunek za prąd, który wygląda, jakbyś przez cały miesiąc prowadził małą hutę aluminium w salonie. A może faktura za wodę, jakby w Twoim mieszkaniu kąpały się foki? I co teraz? Pierwsza reakcja? Szok, niedowierzanie, szybkie sprawdzenie, czy to nie reklama kabaretu. A potem panika. Zanim zadzwonisz do cioci Zosi z pytaniem, czy to już koniec świata, zrób kilka rzeczy.

Po pierwsze - przyjrzyj się danym. Czy nazwisko się zgadza? A adres? Bo może to rachunek sąsiada z góry, który regularnie podlewa balkon szlauchem z czwartego piętra. A może ktoś pomylił mieszkania? Zdarza się częściej niż myślisz. Jeśli wszystko wygląda poprawnie, czas spojrzeć na cyferki.

Sprawdź stan licznika. Tak, tego prawdziwego, na ścianie, a nie tego z aplikacji, która pokazuje dane sprzed wojny bursztynowej. Jeśli stan się zgadza, to dalej nie, nie panikuj. Jeszcze mamy kilka asów w rękawie.

Pomoc

 

Gdy licznik nie kłamie, a Ty nie masz elektrowni w piwnicy

No dobrze, licznik potwierdza rachunek. Czyli to nie pomyłka, tylko jak to możliwe, skoro "jak Ci się wydaje" jedyne, co robisz, to ładowanie telefonu i okazjonalne zagotowanie wody? A może to wydaje się, a rzeczywistość bywa zupełnie inna?

Warto w tym momencie zrobić coś w rodzaju domowego dochodzenia, taki rachunek sumienia, tylko w wersji sprzętowej. Może lodówka nie tylko chłodzi, ale też odgrywa rolę DJ-a, pracuje cały czas, głośno i bez wytchnienia. A może Twój grzejnik elektryczny, grzeje się przez pół dnia, bo zawsze zostawiasz go w gotowości nawet jak wychodzi rano i wracasz wieczorem?. A co z suszarką bębnową? Jeśli pierzesz często, bo lubisz pachnące ręczniki i miękkie bluzy, nie ma sprawy. A jeśli suszarka działa trzy razy w tygodniu, to już mamy odpowiedź, skąd ten skok w rachunku.

Są jeszcze inne prądożerne cuda: grzejniki konwektorowe, które niby tylko "dogrzewają", a w praktyce gotują powietrze w łazience do temperatury sauny. Może klimatyzacja ustawiona na tryb arktyczny, bo przecież nie po to się ją kupowało, żeby teraz było "ciepło, ale jakoś znośnie".

Stary bojler elektryczny jeśli pamięta jeszcze czasy komunistyczne, to najwyższa pora na emeryturę. Może i dzielnie grzał wodę przez lata, ale dzisiaj kosztuje Cię więcej niż subskrypcja wszystkich możliwych platform streamingowych razem wziętych. Pożegnanie może być sentymentalne, ale nie miej wyrzutów - Twój portfel Ci za to podziękuje.

Nawet małe codzienne nawyki potrafią się zsumować do wielkiej cyfry na rachunku. Jeśli komputer chodzi bez przerwy, a telewizor towarzyszy Ci nawet wtedy, gdy tylko "mruczy" w tle, to wszystko ma swoje odzwierciedlenie w zużyciu. Może nie pojedynczo, ale razem - owszem. Twój licznik nie zna litości. Rejestruje każdą chwilę aktywności, nawet tej, o której nie masz pojęcia.

 

Dzwoń, pisz, protestuj - czyli kontakt z dostawcą

Jeśli nadal coś nie pasuje, zadzwoń do swojego dostawcy. Tylko pamiętaj - przygotuj się psychicznie. Czas oczekiwania na linii może być dłuższy niż wakacje w podstawówce. Jednak czasami warto poczekać. Może się okazać, że to błąd w systemie, albo ktoś źle przepisał dane z licznika. Może kot księgowej przebiegł po klawiaturze w złym momencie. Różne rzeczy się zdarzają.

A jeśli nie chcesz dzwonić, możesz napisać reklamację. Tylko nie zaczynaj od "Czy Was pogięło?". Takie rzeczy warto formułować grzecznie, ale z wyraźnym tonem, że nie zamierzasz płacić za oświetlenie całej dzielnicy.

 

Czy sąsiad czasem nie grzeje się Twoim prądem?

Wygląda jak coś z kryminału klasy B, ale to się naprawdę zdarza. Może nie tak często, jak w miejskich legendach, ale przypadki "przypadkowego" podłączenia się do nie swojej instalacji mają miejsce. Szczególnie w starszych blokach, gdzie instalacje elektryczne nie zawsze są idealnie opisane, a dostęp do liczników bywa nieprofesjonalnie nadzorowany.

Jeśli to stara kamienica, to może dojść do sytuacji, że instalacje dwóch mieszkań są połączone tak, że sam diabeł by się nie połapał, kto za co płaci. Dlatego warto zachować czujność. Jeśli nagle zużycie skacze, mimo że nie zmieniłeś nawyków to zapytaj sąsiadów, czy coś majstrowali w instalacji. Może mieli ekipę remontową? Może ktoś montował klimatyzator? A może do piwnicy ktoś wstawił zamrażarkę i ktoś inny ją zasila.

Jeśli masz dostęp do skrzynki z licznikami, zrób mały test. Wyłącz wszystko w mieszkaniu i sprawdź, czy Twój licznik nadal się kręci. Jeśli tak to masz powód, by pogrzebać głębiej. I nie musi to być od razu zła wola, czasem to po prostu błąd w podłączeniu. Tylko, że to błąd, za który Ty płacisz.

Warto to wyjaśnić, zanim zaczniesz płacić za czyjeś codzienne suszenie włosów i weekendowe sesje z wiertarką.

 

Kiedy rachunek rośnie, a Ty mieszkasz sam - czyli syndrom samotnego zużycia

To chyba jeden z największych absurdów współczesnego życia: mieszkasz sam, nie organizujesz imprez z jacuzzi w salonie, nie posiadasz sprzętu do teleportacji, a jednak dostajesz rachunek jak rodzina z pięciorgiem dzieci i jednym mini zoo. Jak to się dzieje?

Wielu z nas zapomina, że urządzenia działają nawet wtedy, gdy ich nie używamy. Telewizor na czuwaniu? Bierze prąd. A jeśli masz bojler, który dzień w dzień podgrzewa wodę do temperatury wrzenia tylko po to, żebyś raz dziennie umył zęby, no to sorry, ale mamy winnego.

Czasem też przyzwyczajenia nas zdradzają. Kawa na start, kawa po śniadaniu, potem herbatka, potem podgrzewanie obiadu, potem suszarka, potem komputer, potem światło w kuchni, bo przecież coś zjesz jeszcze. I tak zużycie rośnie, niezauważalnie, jak brzuch po świętach. Dlatego nawet w pojedynkę można nabić rachunek, który wygląda jak efekt szalonej domowej imprezy z reflektorami i popcornem z mikrofalówki.

 

Aplikacje, które wiedzą więcej niż Ty - czyli technologia na ratunek

Masz w domu Wi-Fi i smartfona? No to nie masz wymówki, bo dziś możesz nie tylko zamawiać jedzenie bez wstawania z kanapy, ale też monitorować zużycie energii, wody, gazu i cierpliwości do domowych sprzętów.

Istnieją specjalne aplikacje i urządzenia, tak zwane inteligentne mierniki, które pokazują dokładnie, ile prądu ciągnie każde urządzenie. Zakładasz taki mały sprytny licznik na kabel i nagle szok. Okazuje się, że Twoja lodówka pożera tyle prądu dziennie, że mógłby podtrzymać funkcjonowanie całej zamrażalni w małym miasteczku.

A najlepsze? Te aplikacje robią wykresy. Piękne, kolorowe, z godzinnym zużyciem, tygodniowym, miesięcznym. Możesz się poczuć jak analityk giełdowy, tylko zamiast akcji, analizujesz czujnik w lodówce. I nagle przestajesz myśleć "co za absurdalny rachunek".

Pomoc

 

Czasem to po prostu dziwny rachunek z innej planety

Bywa i tak, że mimo całej kontroli, monitoringu i zdejmowania ładowarki z gniazdka, rachunek nadal jest wysoki. I nie ma się czego złapać. Wszystko niby gra, tylko Twój portfel odczuwa to jak cios mieczem świetlnym prosto z galaktyki "Drogo i bez sensu".

To właśnie wtedy warto zajrzeć do dokumentów, umowy i taryfy. Tak, tej nudnej części umowy, którą większość z nas przeczytała tylko do słowa "witaj", a potem scrollowała w panice. Może się okazać, że kilka miesięcy temu Twój dostawca zmienił Ci plan. A może sam się zmienił, bo takie cudeńka też się zdarzają. Plan, który kiedyś był atrakcyjny, nagle staje się absurdalnie drogi. Może miałeś stawkę godzinową, a teraz płacisz "po bogatości" przez całą dobę.

Dlatego warto zapytać dostawcę o aktualną taryfę. I tu może spotkać Cię niespodzianka, czasem wystarczy jeden telefon, by przejść z "Drogi kosmos 2000" na "Eko zwykły basic" i zaoszczędzić kilkadziesiąt złotych miesięcznie. Jeśli doradca zacznie Ci wciskać taryfę "Premium Turbo z bonusem za bycie klientem dekady" - uśmiechnij się, podziękuj i wybierz coś, co NIE kosztuje tyle, co używany samochód co dwa miesiące.

 

No i ten moment - jak tego nie zapłacę, to mnie odetną?

No niestety jeśli rachunek jest prawdziwy i potwierdzony, to zapłacić trzeba, ale nie zawsze od razu. Możesz rozłożyć płatność na raty. Większość dostawców prądu, gazu czy wody daje taką możliwość, tylko musisz się o to upomnieć. Nie musisz od razu sprzedawać telewizora, żeby uregulować fakturę.

Możesz też sprawdzić, czy nie przysługuje Ci jakaś ulga. W niektórych przypadkach osoby o niższych dochodach mogą się ubiegać o dodatek energetyczny. To nie jest może fortuna, ale zawsze coś.

A jeśli naprawdę nie jesteś w stanie zapłacić to nie ignoruj problemu. O wiele łatwiej dogadać się z dostawcą, niż później walczyć o przywrócenie odciętej usługi. Lepiej zadzwonić wcześniej i pokazać, że masz dobrą wolę, niż czekać na listonosza z poważną miną.

 

A może to licznik zwariował?

Nie każda dziwna cyfra na fakturze oznacza spisek sąsiadów albo sekretną działalność gospodarczą Twojej pralki. Czasem winny jest sam licznik. Tak, te urządzenia też mają swoje kaprysy. Zdarza się, że zaczynają naliczać zbyt dużo, zacinają się, albo działają z opóźnieniem, a potem wszystko próbują nadrobić jednym wielkim skokiem.

Choć liczniki są teoretycznie sprawdzane i certyfikowane, to nie są wieczne. Ich precyzja może spaść z wiekiem albo po skoku napięcia w sieci. Czasem po prostu trafia się felerny egzemplarz. Tak jak z mikrofalówkami, niby nowe, a podgrzewają tylko brzegi talerza.

Jeśli coś Ci nie gra, możesz zgłosić wniosek o kontrolę licznika. Taki pomiar wykonuje się z udziałem przedstawiciela dostawcy, czasem z udziałem rzeczoznawcy. Warto jednak wiedzieć, że jeśli licznik okaże się sprawny, to Ty najczęściej ponosisz koszty badania. Jeśli rzeczywiście jest uszkodzony to masz podstawy do korekty faktury, a nawet zwrotu nadpłaty.

Więc zanim rzucisz się do wyrzucania lodówki lub przestawiasz tryb życia na świeczki i zimną wodę to sprawdź, czy przypadkiem nie płacisz za czyjąś pomyłkę techniczną, bo może zamiast oszczędzać na światłach, wystarczy wymienić licznik.

 

Masz ochotę na więcej? Zobacz, co jeszcze dla Ciebie przygotowaliśmy:

Dodaj komentarz

Guest

Wyślij

Rankingi